Republika Południowej Afryki - obalanie wyobrażeń
RPA w moim wyobrażeniu była tym krajem, w którym rodząc się kobietą, miałaś statystycznie większą „szansę” zostać zgwałconą niż nauczyć się czytać. Porażona tą wiedzą oraz opowieściami o szalejącej przemocy i nieokiełznanej przez niewydolny system państwowy agresji, odkąd pamiętam plasowałam Afrykę Południową na ostatniej pozycji listy krajów, które chciałam odwiedzić.
Kiedy najlepsza przyjaciółka oświadczyła, że tam właśnie zamierza urządzić swój ślub, czułam, jakby jednocześnie los rzucił mi rękawicę, postawił pod ścianą i potrząsnął moim poczuciem bezpieczeństwa. Z drugiej strony, perspektywa ujrzenia zaprzyjaźnionej podrywaczki z długą listą podbojów na sumieniu w białej sukience kusiła i … wygrała.
Jeszcze przed bramkami lotniska Cape Town oglądaliśmy się dyskretnie przez ramię, wypatrując osobników mierzących do nas z broni myśliwskiej lub czyhających ze zdradzieckim zamiarem wyrwania plecaka. Oczekiwane sceny bezprawia zastąpiła kontrola paszportowa w osobie jowialnego oficera umundurowanego w szpanerskie okulary przeciwsłoneczne, szerokie spodenki bahama i dredy w stylu reagge.
c.d. w książce Życie jest podróżą

